czwartek, 29 listopada 2012

banana na na

Od kilku dni walczymy z katarem. Nie będę rozpisywać się w tym wątku; kto odciągał bobasowi gluty z nosa o 4 nad ranem zrozumie, że jest to sytuacja, na którą chciałoby się spuścić zasłonę zapomnienia.
Chcąc sprawić Igasiowi przyjemność w tych trudnych czasach, kupiłam pyszny (moim i tylko moim zdaniem...) słoiczek "Delikatny banan. Mój pierwszy deserek". Prawdopodobnie jest to pierwszy i ostatni deserek o smaku banana. Ignacy pluł aż wypluł ostatnią kropelkę o smaku przypominającym deserek. Bananowej młodzieży z niego nie będzie.
***
Może to geny? Mam mgliste wspomnienie z dzieciństwa dotyczące (zdobycznych, wystanych w kolejce) bananów. Siedzimy w kuchni, ja, mój tata i Anka, i ja odmawiam zjedzenia tych bananów. Więc oni, chcąc wziąć mnie sprytem, kroją banany w plasterki, nadziewają na wykałaczki i udają, że to lizaki... Ech. Nature or nurture?

poniedziałek, 26 listopada 2012

tańce

Gdy nie siedzimy (z podparciem, "na kotka") to tańczymy. Synek polubił tańce w chuście, którą w międzyczasie nieprawdopodobnie obślinia. Zaczęliśmy na zajęciach prowadzonych przez Karolinę (polecam! zajęcia odbywają się w czwartki o 14.00 na bliskiej Ochocie - niedaleko Och Teatru, o tu: http://jogarytm.pl/, młode można trzymać też w nosidle) i tak nam zostało. Przetańczyliśmy akcję czyszczenia kanap (brawo Franek!), wytańczyliśmy precz katar (mój), a dziś były tańce-usypiańce do śpiewu Mari Boine. O.

czwartek, 22 listopada 2012

marrrrchewka

karmienie - odsłona druga. w rolach głównych: bobas (w stroju maskującym) i marchewka (saute).  prawdopodobnie jedna łyżeczka marchewki została pożarta; czas (czyt: kupa) pokaże. reszta marchewki znalazła się na okolicznych sprzętach; dyseminacji sprzyjało kichnięcie w momencie podawania rzeczonej marchwi.

(bohaterami karmienie nr 1 były: ziemniak, pietruszka i marchewka w postaci pysznej - przynajmniej dla matki karmicielki - zupki; pomysł nie przyjął się, nastąpiło wycie&plucie)

poniedziałek, 19 listopada 2012

poniedziałek

rządzą: żyrafa, zebra, krokodyl (przy krokodylu Maluch śmieje się do rozpuku), piosenka o rybkach (punkty kulminacyjne: chlup-chlup-chlup i zjadanie przez wieloryba) oraz samolot (made by tata)
radość dnia: kupa&siku w trakcie przewijania. niestety na łóżku. niestety o 6:30
odkrycie: kąpiel na brzuszku

piątek, 16 listopada 2012

czwartek, 15 listopada 2012

cztery i pół miesiąca

Mierzenie, ważenie, szczepienie: mamy w domu 63cm i 6150g bobasa. Lekarki uwiedzione - punktem kulminacyjnym wizyty było śmianie się do długopisu.

czwartek, 8 listopada 2012

przewrót

Przewrót nastąpił: fikutaj z brzuszka na plecy, podczas występów gościnnych u Karoliny i Kaliny. Był jeden bis.

wtorek, 6 listopada 2012

the breast is not enough

I tu zaszła zmiana: ponieważ Ignacy najwyraźniej planuje pobić rekordy Bolta i trenuje biegi nawet przez sen (teoria nr 2 mówi o przejęciu utraconych tytułów Lance Armstronga), potrzebuje najwyraźniej więcej mlecznego paliwa. Od razu uprzedzę plotki o tym, aby mleko me wzbogacane było niedozwolonymi substancjami. Proszę państwa, mój syn rozpoczął treningi w wieku 4 miesięcy! W każdym razie one breast is not enough, wysysana jestem obecnie symetrycznie za każdym posiedzeniem. To oznacza, że w tym miesiącu wprowadzimy ryżową kaszkę i nastanie ERA ŚLINIAKA.

sobota, 3 listopada 2012

zwierzęta małe i duże

Idę wieczorem do łóżka, a tam małe zoo: misie koala szt. 2 (z czego jeden "on the stick"), niedźwiedź brunatny, pomarańczowy kot, lew, księżycowa krówka, niebieski słoń z różowymi uszami, papuga, różowy smok oraz mysz lat 32, importowana z Paris-Paris. A wśród tej całej menażerii leży mały, śpiący kociaczek.