piątek, 27 grudnia 2013

sezonowe przyjemności

Sezon na cytrusy, czyli pierwsza pomarańczka skonsumowana. W domu zaś rządzą sowy, w sensie metaforycznym również - chłopiec idzie* spać o 22 z hakiem (czasami hak sięga do 23),a my tuż za nim. Dzień zrobił się dłuższy ;)

*jak w piosence o Dreptaku - trochę idzie, a trochę go niosą...

wtorek, 24 grudnia 2013

choinka

Drzewko w domu? Phi! Skoro mamy zieloną krowę, to dlaczego nie mielibyśmy mieć zielonej choinki?
(na Ignacym większe wrażenie zrobiło przesunięcie kanap niż pojawienie się kawałka lasu)

piątek, 20 grudnia 2013

post mamusiny

święta za pasem, trójka na horyzoncie. w obu kwestiach przydadzą się kruche ciasteczka! (powiedziała Mama Muminka..)

niedziela, 15 grudnia 2013

delfiny, wafelki i gamelan

Nowa fryzura, czyli mistrzowskie ojcowskie cięcie przy pomocy maszynki (1,5 cm). Synek zniósł to godnością. W asortymencie odgłosów zwierząt pojawił się delfin (tak, tak, delfin! moje dzieło!) oraz odgłos kogutopodobny. W sprawach żywieniowych nadal rządzą grzanki z jajkiem oraz wafelki pełnoziarniste z almy.
***
A wczoraj byliśmy na koncercie gamelanowym (szczegóły tutaj) dla dzieci. Oprócz pożytków natury estetycznej wystąpiły pożytki innej natury, m.in. karmienie dzieci rozdeptanymi wafelkami (te z almy) przez Ignacego (może to wydawać się dziwne, ale wafelek  nutką piasku i kurzu jest LEPSZY niż zwykły wafelek; widać włożone serce!), próby łapania dymu z kadzidełek i wyjęcia gongu z hm... gongownicy?
***
Dziś mimo paskudnej pogody idziemy oglądać iluminację świąteczną. Bo do świąt już ostatnia prosta!

środa, 11 grudnia 2013

piątek, 22 listopada 2013

w ciepłe kraje

Jajecznica na śniadanie - nowość w menu.
A jutro nowość nad nowościami - Kubo, przybywamy!

wtorek, 19 listopada 2013

liść opadł

Z okazji 11 listopada: 11 zębów i sztuka zatykania sobie uszu (korelacja czasowa z marszem hultajów nieprzypadkowa).
***
Trzy psy przyszły, dwa w realu (Misia & Frytka), jeden w kompie (Azorek). Odgłosy wydają zaś - oprócz psa - wilk, kotek, kaczka, tygrysonieździedź i krowa. Występuje też odgłos chomikopodobny.
***
A w dzień spacery z Weroniką i atrakcje od zjeżdżalni (dziś po raz pierwszy na pupie) po ganianie ptactwa.
Tak się mamy w lisopadzie.

poniedziałek, 4 listopada 2013

ząb, indyk i zjeżdżalnia*

Ząb numer 9 + sukces kulinarny w postaci pulpeta indyczego z oliwkami.
W outdoorze króluje zjeżdżalnia.

* marzę o filmie o takim tytule i adekwatnej treści!

sobota, 2 listopada 2013

ząbki

Ósmy z kolei, czwarty z rzędu. Wygląda godnie.
***
Rodzice (znaczy się my) zaliczyliśmy sukces kulinarny - nasze zupy (okołotajska oraz dyniowa z zacierką) przekonały Młodego do otworzenia pyszczka na aaaaa!

czwartek, 24 października 2013

7

siódmy ząb.
siódme poty przy próbie karmienia.
7 cudów: synek o poranku, synek w południe, synek wieczorem, synek senny, synek roześmiany, synek w kąpieli, synek na wybiegu, synek... a. miało być 7.
7 cnót matki: cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość i jeszcze cierpliwość.
7 grzechów matki: dodaj nie przed każdą ze cnót.
działa.
czysta magia.

wtorek, 15 października 2013

jesiennie

Wydarzeń wiele: dwie zmiany niań, niejedzenie, które zmieniło się w jedzenie monte zakąszanego ogórkiem (sic!), jesień zamiast lata, doskonałość w grze "ile ruchów potrzeba, by upiec pokrywkę (marchewkę, komórkę etc.) w mikrofali" (otworzyć mikrofalę - wsadzić pokrywkę - zamknąć mikrofalę - nastawić czas dowolny - otworzyć mikrofalę - zrobić "o!"). Kasztany w parku, kasztany w domu. Spadające liście. O!

wtorek, 1 października 2013

strajk

strajk głodowy trwa. może zawierać śladowe ilości brokuła i kukurydzy.

czwartek, 26 września 2013

kropki

Synek w kropki, czyli tzw. trzydniówki ostatnie podrygi. W każdym razie liczymy na to, że ostatnie.
Poza tym strajk głodowy, z wyłączeniem poboru ssącego.

piątek, 20 września 2013

autonomia łóżeczkowa i łyżeczkowa

Punkt dla podejścia kontinuum i rodzicielstwa bliskości. Synek, dotychczas śpiący z nami, dziś w nocy postanowił przenieść się do własnego łóżeczka. Przykryty kołderką pozostał tam do rana. Wzdycham (ehhh), gdyż piękne to i dziwne zarazem, gdy twoje dziecko staje się autonomiczną jednostką. Jednostka dodatkowo akcentuje swą niezależność odmawiając karmienia łyżeczką. Niestety, propozycją w zamian jest powrót do cyca, na co w tym zakresie nie mogę się zgodzić. Cyc jest na deser, na obiad zupka, Synku!

poniedziałek, 16 września 2013

fonia

Śniadanie przy odgłosach zwierząt, kolacja z rozśpiewanymi Elmo i Abby. Krówka robi mmmmyy, kotek robi miaaaa. Wkraczamy w świat fonii. Tup-tup.

sobota, 7 września 2013

przyimki dzierżawcze

Synek biega, wyjada żurawinę i daktyle z osobistej miseczki, wypija kawę z osobistego kubeczka mamy i dzwoni z osobistego telefonu taty. Nasze rzeczy są rzeczami naszych dzieci. Czasami w nagrodę zostaniesz nakarmiony żurawiną. Albo kasztanem.

sobota, 24 sierpnia 2013

czasozjadacz

Synek z impetem wtuptał w drugą połowę sierpnia. W domu pojawiła się nowa "ciocia", czyli - mamy piastunkę. Podoba mi się słowo "piastunka", jest w nim moc bezpieczeństwa, i brzmi lepiej niż dziecinna niania czy urzędowa opiekunka. A w sypialni pojawiło się małe łóżeczko, póki co nie zasiedlone, bo synek woli spać z nami. Ale uświadamia, że coś gdzieś siedzi i zjada czas. Coraz zachłanniej.

środa, 14 sierpnia 2013

Ignacy bites

Mamy w domu gryzonia. Dobre rady jak oduczyć dziecko gryzienia przyjmę chętnie.
***
a poza tym gospodarstwo domowe wzbogaciło się o krowę szt. 1.

środa, 7 sierpnia 2013

figa z makiem

A właściwie to głównie figa pożerana w całości. Pasternak ledwie tolerowany.
***
Na upały zaś najlepsze kąpiele w misce. W weekend w ogrodzie, w tygodniu - na balkonie.
***
No i samodzielne stanie, poranne dezerterowanie z łóżka oraz próby wspinania się na szafki. Takie letnie sporty.

wtorek, 30 lipca 2013

Gorrrący news

Za oknem 37 stopni w cieniu, a Ignacy stawia pierwsze kroki. Widać, że w upał urodzony.

sobota, 27 lipca 2013

pawoo!

Popołudnie w zoo. Ignasiowi podobały się uszaki (właściwie nie wiadomo dlaczego akurat uszaki najbardziej). Okazało się, że w warszawskim zoo jest dużo młodych: mały nosorożec pancerny, osiołek, żyrafki oraz urodzony przy nas mały oryks. Było też dużo dzieci, które patrzyły na siebie z podobnym zainteresowaniem jak na zwierzęta. W sumie nie dzieli nas tak wiele.
A w domu rządziły filmiki z głosami zwierząt. I potem człowiek siada wieczorem do kompa, włącza, a tu wita go słoń. Słoń po angielsku robi "pawooo", jakby co.

środa, 24 lipca 2013

w Londku

Podczas gdy królewski baby boy zmierzał na ten świat wprost w ramiona królewskich rodziców i rozentuzjazmowanego narodu zjednoczonego królestwa, my z naszym baby boyem pomykaliśmy spacerówką po rozgrzanym mieście. W Ignasiu Londyn, ze szczególnym uwzględnieniem Oxford St, wzbudził zapędy imperialistyczne - machał ku niemu łapkami i wykrzykiwał sobie jedynie znane zaklęcia ochoczo podskakując. Atrakcją wyjazdu był T-rex, akurat najbardziej spodobał się ten sztuczny, powarkujący (Ignacy odwarkiwał) i kręcący dziko łbem. Mam  przeczucie, że dinozaury będą miały jeszcze swoje pięć minut. W naszej rodzinie, znaczy się.
Poza tym były grane frytki, wizyta u tajskich bliźniaków & muzeum zabawek (nawigował Fr), raczkowanie po lotniskach, cycossanie na barbakanie, no ogólnie szał.
Dziś padliśmy jak oposy.

piątek, 19 lipca 2013

sugestie

Nie ma to jak trafna, dopasowana do klienta reklama! Poniżej poranna lista zakupów by listonic.


wtorek, 9 lipca 2013

on/off

Rozpoczęła się era zmian. Zmiany są konkretne, w paradygmacie albo-albo. Drzwi zamknięte/otwarte. Szuflada wsunięta/wysunięta. Odkurzacz włączony/wyłączony. Czasami zmiany następują po sobie bardzo szybko (odkurzacz włączony-wyłączony-włączony-wyłączony-itd). My stajemy się mistrzami adaptacji (odkurzałeś-nie odkurzasz!).
***
W weekend obeszliśmy urodziny ojcowsko-synowskie. Były balony i tort. Świeczki oczywiście zapalone/zdmuchnięte. :)

środa, 3 lipca 2013

poniedziałek, 1 lipca 2013

a kto zjada ostatki...


rok

Nigdy nie zapomnę Twojego zapachu - niepowtarzalnego zapachu nowo-narodzonego maleństwa, Twojego pierwszego aaaa! i dotyku Twojej główki; trafnie ktoś powiedział - była jak ciepły, mokry aksamit.
A dzisiaj minął rok. Wspaniałych przygód i odkrywania tego, co na świecie najpiękniejsze, moje Ty Kochanie.

niedziela, 30 czerwca 2013

ostatni czerwcowy

Rok temu już nieźle bolało. O tej porze chyba już porzuciłam próbę uspokojenia się przy pomocy Seksu w wielkim mieście (taaak, miałam taki pomysł) i siedziałam pod prysznicem. I myślałam, że damy radę w czerwcu i to ze wskazaniem na cudne czerwcowe popołudnie niż na noc czerwcową.
Do szpitala po raz pierwszy pojechaliśmy o 14 (miało być wcześniej, ale okazało się, że mamy przebite cztery opony w aucie). Lekarka uświadomiła mnie, że to jeszcze potrwa, kazała zjeść coś słodkiego i wybierać: zostaję, czy wracam. W związku z tym wróciliśmy do domu, żeby koło 18 (chyba) znów w taksówkę i do szpitala. Potem wspomnienia są fragmentaryczne, takie story-boardy. Pamiętam, że wszystkim podobała się moja porodowa sukienka. Że było gorąco. Rozmowy z panią Heleną. Jak Franek poszedł po kanapki dla siebie i Dominiki, których nie zdążyli zjeść. Krótki sen po zzo. Zapach lata. Drogę na blok operacyjny.
A potem był lipiec. O lipcu będzie jutro.

niedziela, 23 czerwca 2013

one week to go (tak było)

Noc w namiocie, stado komarów, dwie burze i jeden jamnik. Ignacy dał radę temu zestawowi, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że lepiej od nas.
A poza tym - ta-ram-ta-ram - pierwsze dłuższe stanie o własnych nóżkach zaliczone. Są szanse, że na urodziny będzie debiut pierwszego kroku.
***
Rok temu zaliczałam pierwsze ktg i odliczałam dni. Też było upalnie.

wtorek, 18 czerwca 2013

takie tam

A dziś suszona żurawina została zjedzona w liczbie sztuk 2. Poza tym nocne harce - Fr dogląda projektu w Wiedniu, Młody wędruje po łóżku. Każdemu wg zasług ;)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

operator wózka

Nowy sport: wózkopchanie przełajowe. Przeszkody pokonywane siłą woli manifestującą się w dzikich okrzykach mobilizujących siłę wyższą (wyższą o ok 80-100cm) do usunięcia wrogiej przeszkody lub obrócenia wózka.
Nowy przysmak: truskawki. Rzucone na pożarcie.

piątek, 14 czerwca 2013

am

Półtora miesiąca od powrotu do pracy (na pół gwizdka, ale jednak). Ignacy i jego Babcia zdążyli opracować swoje rytuały - od rozkładu drzemania po długość huśtania. Z rzadka już żegnana jestem marudzeniem, dzisiaj było zdawkowe papa i powrót do słonika, który jeździ, świeci i wydaje słonikowe odgłosy (zabawka znana i lubiana od jakiegoś czasu, obecnie dzierżąca palmę pierwszeństwa; zdetronizowała słonika pluszakowego). Minął również okres niejadkowy: w menu zagościły truskawki (widok rozmazanej na pyszczku truskawki -  przestraszny), jogurt naturalny i suszone ekomorele. W odstawkę poszły kabanosy; fasolka szparagowa natomiast wzbudziła salwy śmiechu (i spojrzenie pt: no chyba nie chcesz żebym TO zjadł?). A za dwa tygodnie będzie grany TORT. Ha!

czwartek, 6 czerwca 2013

wtorek, 4 czerwca 2013

sielsko-anielsko

Pierwszy dzień matki, pierwszy dzień dziecka (chór grecki: jak ten czas leciiiii).
Nowe smaki: pasternak i czekolada gorzka z chili. Truskawki z pewną nieśmiałością.
Nowe sprawności: włączanie odkurzacza.
Ignacy rośnie i (wreszcie!) domaga się wzmożonego karmienia. Bawimy się w daj-dziękuję-proszę, patrzymy na psy (da-da) i huśtamy na każdej napotkanej huśtawce. Sielskość.

środa, 22 maja 2013

boso i na fali

Weekend na działce pod znakiem bosej stopy. Na obrazku sjesta, ale niech was to nie zwiedzie... przez znaczną większość czasu napęd na cztery łapki i fru! świat należy do Ignasia (ze szczególnym uwzględnieniem sprzętu rtv i agd). W sobotę odbyło się również siedzenie na osiołku i oglądanie świnek, piesków i zespołów tańca ludowego. Wszystko pięknie, ale i tak mikrofalówka rządzi.


niedziela, 12 maja 2013

sekwencje

Skok rozwojowy pt. sekwencje (chyba) za nami. Sekwencja ulubiona: podgrzewanie kawy w mikrofali; sekwencja mniej lubiana: karmienie łyżeczką.
Poza tym trwa fascynacja psami oraz huśtawką (taką w parku; dzień bez huśtania się jest dniem niepełnowartościowym). Ignacy zostaje teraz cztery dni z Babcią, która zbiera go na plac zabaw przy pomniku saperów. Są tam dwie huśtawki dostosowane do maluchów, a na dodatek przechodzi się koło fontanny, w której kąpią się psy. Po takiej dawce atrakcji Młody pada ze zmęczenia.
Z nowości: pierwsze mycie zębów za nami. 

poniedziałek, 6 maja 2013

bilans majówki

Nas dwoje, jeden bobas z czterema (sic!) nowym ząbkami, dwa psy i jeden dzięcioł. Bilans majówki.
***
Posadziliśmy gwiazdkowe drzewko Ignacego. Nasze gwiazdkowe drzewko okazało się być oszukane i można by co najwyżej posadzić sprzedawców.

środa, 1 maja 2013

11

Zęby idą w komplecie: trzy na raz.
Karmienie przez strzykawkę (tak, tak... ale doustnie, nie dożylnie) odchodzi wraz z dziesiątym miesiącem. Jedenastomiesięczni chłopcy jedzą łyżką. Jedenastomiesięczni chłopcy wyrażają również swoje zdanie (np. rzucając się na podłogę i popadając w dziki szloch, który - jeśli zaczyna się go naśladować - zamienia się w chichot), podstępnie atakują spod stołu (żądając muppetów, albo przynajmniej dostępu do laptopa) i mówią coś na kształt "nie". "Mama" i "tata" nie mówią.

niedziela, 28 kwietnia 2013

wiosennie

W czasie deszczu dzieci się nudzą - sprawdzone i udowodnione. W ramach walki z nudą Młody opanował wchodzenie i - to ważniejsze - schodzenie ze stolika. Ogólnie jednak przygotowani jesteśmy na ciepłe dni: Fr skonstruował ogrodzenie na balkon, a ja przygotowałam się mentalnie. :)
***
Wczoraj odbyło się buszowanie w magnoliach w ogrodzie botanicznym w Powsinie. Później, gdy już zachmurzyło się na dobre, przetestowaliśmy Dużą Miskę, czyli pho na Wilczej. Młodym zajęła się Chinka/Wietnamka, a on zajął się pałeczkami i komputerem.
***
Hmm, a może to jest pomysł? Azjatycka opiekunka i Młody będzie nawijał po chińsku/wietnamsku; podobno to ma przyszłość...


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

hugga wugga, am am

Śniadanie z potworami. Ignacy tak się zapatrzył, że nawet ostatnie porcje udało mi się podać łyżeczką. Przyznam jednak, że karmienie mojego "promyczka" to wyzwanie na miarę pogromcy potworów.


czwartek, 18 kwietnia 2013

na huśtawce

Pogoda się huśtnęła i z kwietniowej zimy płynnie przeszliśmy w kwietniowe lato. Wiosna w tym roku anulowana.
***
Ignacy po raz pierwszy był na placu zabaw (fotka poglądowa załączona). Nie licząc placu zabaw i laboratorium eksperymentów w jakie zamieniło się nasze mieszkanie. Mata edukacyjna została zwinięta i na pawlaczu czeka grzecznie na ewentualnego kolejnego potomka; na czasie jest zawartość kosza na śmieci i szuflad.
***
Ja też się huśtam, od euforii i zachwytów nad synkiem po otchłanie zniechęcenia losem matki (nowa funkcjonalność: podtrzymywanie). Czasami jest cudnie, czasami jest ciężko.
Kwiecień plecień. 

sobota, 13 kwietnia 2013

wiosenna burza

Pierwsza wiosenna burza zaskoczyła nas na spacerze (zmierzaliśmy zobaczyć Nowy Targ na Madalińskiego, nie dotarliśmy); deszcz, pioruny, błyskawice. Nuuuuuda. Ignacy zasnął.
A w domu: nowy ląd odkryty, garderoba znaczy się. Uniwersum możliwości, nieograniczony plac zabaw. Zaczął od wyciągania pasków i zamykania/otwierania drzwi.
I'll be back!
***
No i dzisiaj moi panowie poszli sami na basen. Okno czasowe dla mojej jogi. Wszyscy zadowoleni, system działa.

niedziela, 7 kwietnia 2013

cmok & go

Zmiany, zmiany: Ignacy przestał chodzić spać po dobranocce, budzi nas "na stojaka" lub wspinając się po nas (cel: lampka nocna); noc uległa skróceniu. Rozpoczęcie dziesiątego miesiąca zobowiązuje: dziś właśnie czas "wewnątrz" zrównał się z czasem "na zewnątrz". Mobilny, wygadany, z określonym gustem kulinarnym (banany wróciły do łask). To już nie bobas, a mały chłopczyk.
***
Nowy trend: całus w policzek zakończony kąśnięciem dwóch zębów.

sobota, 30 marca 2013

poniedziałek, 25 marca 2013

a ty całuj mnie!

Pierwszy pocałunek! I nie mam tu na myśli buziaczka dla mamy, ale całkiem poważny całus (i to nie jeden) ze starszą o 7 m-cy koleżanką! Rzecz miała miejsce w kawiarni, przy biszkopcie. 
Myślałam, że chociaż skończy roczek..

piątek, 22 marca 2013

skoki

co tam Stoch i Żyła, Młody to dopiero skacze! z łóżka. na łebek. siup.
będzie kaskaderem.
albo politykiem (w przypadku poluzowania którejś klepki)

sobota, 16 marca 2013

osiem i pół

Osiem i pół miesiąca. Bobas zrobił się awanturniczy - chce stawać (asysta potrzebna), przemieszcza się stylem rannego komandosa i wydaje dzikie okrzyki (dzisiaj powiedział coś, co zabrzmiało jak "nie wychodź" gdy Fr zbierał się do wyjścia do dentysty). Właśnie, kwestia zębów stała się kwestią wiodącą: ząbkują obaj: młodemu wyrzynają się kolejne jedynki, a Fr dziewiątka (sic!). Posiłki obaj przyjmują w postaci płynnej. Ja natomiast żądam wiosny.

wtorek, 12 marca 2013

Amsterdam po raz trzeci

A na koniec były oklaski dla Ignacego! Mam najdzielniejszego synka pod słońcem!

Amsterdam po raz drugi

Pewien bobas na meetingu w Amsterdamie
pomagał prezentować projekt swojej mamie,
pusta pieluszka
plus uśmiech maluszka
na twarzach jury uśmiechy w całej gamie!

A o projekcie przeczytacie tutaj:  http://socialinnovationcompetition.eu/405/ Głosujcie, trzymajcie kciuki!

niedziela, 10 marca 2013

Amsterdam po raz pierwszy

Okęcie nieprzyjazne: kazali nam prześwietlać wózek (co oznaczało konieczność rozłożenia go, co mało jest fajne gdy stoisz boso, trzymasz bobasa i kontrolujesz przepływ komórek/laptopów/ładowarki do kompa/walizki/kurtek/plecaków), zdejmować buty (nasze, nikt nie wie po co) i kurtkę Młodego, co uważam za daleko idącą przesadę. Panie sprzątaczki nazwały mnie zaś młodą matką, co jest również daleko idącą przesadą, ale gotowa jestem ją znieść. ;)
N Schipholu bez problemów, zobaczymy jak będzie w drodze powrotnej.
***
Zupełnym przypadkiem zamieszkaliśmy w dzielnicy czerwonych latarni. Okolica obfituje w sklepy z zieleniną i ciasteczkami, tudzież gadżetami dla pań i panów. Kanały też są. Ogólnie byłoby bardzo miło, gdyby nie wiatr&zimno. Młody wszelako zadowolony, okutany kocem przemierzał z nami miasto do muzeum ryjków i stedelijków (w drugim byliśmy, kawę piliśmy, a Ignaś śmiał się do sztuki współczesnej, szczególnie tej kolorowej). Wyciumkał również kawałek ciabatty i brzeg od pizzy z pesto. Rośnie. Dojrzewa. Świat zwiedza.


środa, 6 marca 2013

sokopicie i statystyki

soku picie ma dwie zalety: sok jest dobry (wersja marchew&banan&jabłko) a kubeczek robi wspaniałe bum, gdy się nim uderza w blat, i jeszcze wspanialsze bum, gdy z blatu spada.
***
liczba podniesień kubka z podłogi: milion
liczba widocznych zębów: dwa
liczba kup: zero
coś za coś. 

czwartek, 28 lutego 2013

w górach jeszcze

















W Tatrzańskiej Łomnicy, pod Lomnickim Sedlem. Pierwsza podróż kolejką linową, opalony pyszczek i ogólne zadowolenie Malucha. Próby raczkowania coraz bardziej udane, a dziadek R. okazał się być dobrym kompanem do saneczkowania i został potraktowany uśmiechem.

niedziela, 24 lutego 2013

piątek, 22 lutego 2013

z górki na pazurki

Jedziemy w góry. Ekwipunek mamy godny: kombinezony, polary, czapki, skarpetki, wór pieluch i rzeczy inne, wielce pożyteczne, piętrzą się na środku pokoju. Nigdy nie podejrzewałam, że zabiorę ze sobą na narty matę edukacyjną. Ale potrzeba jest, ponieważ Bobas nauczył się stawać podciągając za pałąki (tak, tak, STOI. SIEDZI TEŻ) i bardzo donośnie domaga się tej aktywności. Codziennie, minimum dwa razy. Wczoraj z okazji dostarczenia nam wielkiego, wypasionego nawilżacza powietrza, w domu pojawiło się wielkie, wypasione pudło, które okazało się być jeszcze atrakcyjniejszą podpórką do ćwiczeń. Jednakowoż towarzystwu pudła na nartach mówię stanowcze nie.

poniedziałek, 18 lutego 2013

kobiety

W życiu Ignacego pojawiły się kobiety. Agata, Ada i Ala (vel Lala). Woła je nieustannie, A-da! A-da! A-da!

czwartek, 14 lutego 2013

środa, 13 lutego 2013

aktywności różne

Śmiechy-chichy na muzyczce, Ignacy oczarowany kolorową chustą. Ponadto nastąpiło odkrywanie uroków ssania własnego dużego palca u nogi i próby stania na macie edukacyjnej (próby rzucenia się na łebek z łóżka bądź przewijaka prezmilczę; mistrzynią przechwytu jestem). Obecnie bobas padł, a ja zmierzam z podobnym planem w jego kierunku.
***
Dziś miał być dywan. Ale nie dotarł (mgła na Okęciu?).

niedziela, 10 lutego 2013

ostatki

Pożegnanie z gondolką, przesiadka się na spacerówkę. Latino w sobotę, laba w niedzielę. I czający się ząb. Oto ostatki.

środa, 6 lutego 2013

potrzeba brykania

Dzień rozpoczęty fiknięciem z łóżka. Młodego rozpiera energia, mnie dopadł zimowy marazm (co, jak sądzę, tłumaczy kto dokonał wspomnianego fiknięcia). Potrzebujemy dywanu do turlania się: moje dziecko i moje wewnętrzne dziecko chcą brykać.

piątek, 1 lutego 2013

szampan i truskawki

1 lutego - imieniny Ignacego. W dodatku piątek - miesiąca siódmego początek.
***
Solenizant niestety musi zadowolić się mlekiem i antybiotykiem o smaku truskawek (zostałam dziś obśliniona na truskawkowo). Całe szczęście choroba mija, nastąpił przypływ energii (choć zastanawiamy się, czy nie ma tu roli wziewnego lekarstwa, które trzy razy dziennie pobiera). Czyli: gramolenie się (on), noszenie (ja), firanek zjadanie, brokułów rozgniatanie. Wzrost zainteresowania własnymi stopami (stóp próbowanie), kablem od laptopa/suszarki/nebulizatora oraz moim nosem (czuję truskawki).

za zdrowie Ignasia :)

wtorek, 29 stycznia 2013

słabość

nowe słówka, których wcale nie chciałam znać: amoksycylina i nabulizator (i cóż z tego, że z różowym króliczkiem); choroba, której nie chciałam sobie przypominać: zapalenie oskrzeli; a przytulać chcę do snu, a nie do znużenia płaczem.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

nie lubię

Katar&kaszel. Uziemienie, nosa czyszczenie. Fuj. Złościmy się w duecie.
(Fr ma zawsze dobry humor, więc może wpisze coś przeoptymistycznego w komentarzu)
***
na pociechę: wyciąg z mody niemowlęcej na pinterest


środa, 23 stycznia 2013

powitanie słońca

Ignacy rozpoczął dzień od psa z głową w dół (adho mukha śvanasana), z której płynnie przeszedł do psa z głową do góry (urdvha mukha śvanasana); przy okazji zaproponował własne asany, takie jak "pies turlający się" oraz "pies chwytający swoje łapki". Efekt praktyki jogi w ciąży?


sobota, 19 stycznia 2013

bobas w kąpieli

Basen, podejście trzecie. Bobas pływał na pleckach i zainteresował się (trochę) innymi bobasami. A potem zażywał rozkoszy jacuzzi.
***
Do wysysanego menu wprowadziliśmy gruszkę. Się dzieje. ;)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

girls and boys

Zwiedzamy wystawę w Muzeum Etnograficznym. Młody "słodziakuje" do kustoszki.
- O, jakie śliczne dziecko. A ile ma?
- Skończone pół roku.
- Dziewczynka?
- Nie, chłopiec.
- No proszę, a taki rozgarnięty.

piątek, 11 stycznia 2013

aaaaaa!rmagedon się zbliża

Nadciąga armagedon. Bobas kręci piruety na łóżku, opanował do perfekcji sztukę przemieszczania się na plecach, a obecnie demoluje matę ekhm.. edukacyjną (okazuje się, że jak się kopnie żyrafę, to cała mata podskakuje do góry i wydaje rytmiczne ŁUP-ŁUP). Małe łapki wyciągają się w kierunku najróżniejszych przedmiotów - najulubieńsze to kabel od laptopa, mój kubek (własny kubek nie cieszy aż tak bardzo) i komórka. Poza tym wysysa jabłko (dobrzy ludzie poradzili kupić siateczkę na owoce w smyku - działa) i pożera flipsy. No i oczywiście kabanosy nadal rządzą. A to bardzo energetyczne pożywienie jest... Moja intuicja podpowiada, że nim się obejrzę Młody chuchnie-dmuchnie i chałupka się rozleci.

wtorek, 8 stycznia 2013

mama coaching

A dziś trochę prywaty: mamy zaglądające na Dwie kreski zapraszam na bezpłatną sesję coachingową. Szczegóły na portalu: mamopracuj.pl

sobota, 5 stycznia 2013

chlup, chlup, chlup

Pierwszy raz na basenie. Najprzyjemniejsze okazało się leżenie na leżaku, do kwestii kąpieli Ignacy podszedł z pewną dozą nieufności. Uspokoiły go dopiero śpiewy o rybkach, co robią chlup - chlup - chlup i wielorybie zjadającym całe towarzystwo (czyli standard - Młody jest najszczęśliwszy gdy rodzice robią z siebie wariatów). Kolejne podejście do pływania za tydzień.

piątek, 4 stycznia 2013

BLW

Bobas zważony, zmierzony, zaszczepiony. 65cm, 6660kg; nadal zalicza się do kategorii okruszkowej. Przyznałam się doktorce, że oprócz mleka zainteresowany jest wyłącznie kabanosami, najwyraźniej jednak nie takie rzeczy już słyszała/widziała, ponieważ skomentowała: jak każdy facet potrzebuje mięsa. Mamy dać sobie spokój z mdłymi papkami i eksperymentować z indykiem. Nie wiem, jak zapatruje się na to indyk, ja czarno widzę tę ścieżkę. BLW (bobas lubi wybór / baby-led weaning) podpowiada, że jak Bobas będzie gotowy, to sam przechwyci pokarm, w wersji nie-spapkowanej. Z przechwyceniem indyka mogą być trudności, wczoraj natomiast przechwycone zostało jabłko (i nawet trochę wyciumkane). Aby ułatwić Bobasowi zadanie, Tata Bobasa zainstalował wczoraj krzesełko (nomen-omen o nazwie "Franio"). Ignacy przyjął je z uznaniem; siedzenie jest ostatnio ulubioną czynnością (umożliwiającą ściąganie serwetek, sztućców, kubka i nadgryzanie kabla od laptopa). Eh... wkraczamy w erę "podano do stołu".