czwartek, 28 lutego 2013

w górach jeszcze

















W Tatrzańskiej Łomnicy, pod Lomnickim Sedlem. Pierwsza podróż kolejką linową, opalony pyszczek i ogólne zadowolenie Malucha. Próby raczkowania coraz bardziej udane, a dziadek R. okazał się być dobrym kompanem do saneczkowania i został potraktowany uśmiechem.

niedziela, 24 lutego 2013

piątek, 22 lutego 2013

z górki na pazurki

Jedziemy w góry. Ekwipunek mamy godny: kombinezony, polary, czapki, skarpetki, wór pieluch i rzeczy inne, wielce pożyteczne, piętrzą się na środku pokoju. Nigdy nie podejrzewałam, że zabiorę ze sobą na narty matę edukacyjną. Ale potrzeba jest, ponieważ Bobas nauczył się stawać podciągając za pałąki (tak, tak, STOI. SIEDZI TEŻ) i bardzo donośnie domaga się tej aktywności. Codziennie, minimum dwa razy. Wczoraj z okazji dostarczenia nam wielkiego, wypasionego nawilżacza powietrza, w domu pojawiło się wielkie, wypasione pudło, które okazało się być jeszcze atrakcyjniejszą podpórką do ćwiczeń. Jednakowoż towarzystwu pudła na nartach mówię stanowcze nie.

poniedziałek, 18 lutego 2013

kobiety

W życiu Ignacego pojawiły się kobiety. Agata, Ada i Ala (vel Lala). Woła je nieustannie, A-da! A-da! A-da!

czwartek, 14 lutego 2013

środa, 13 lutego 2013

aktywności różne

Śmiechy-chichy na muzyczce, Ignacy oczarowany kolorową chustą. Ponadto nastąpiło odkrywanie uroków ssania własnego dużego palca u nogi i próby stania na macie edukacyjnej (próby rzucenia się na łebek z łóżka bądź przewijaka prezmilczę; mistrzynią przechwytu jestem). Obecnie bobas padł, a ja zmierzam z podobnym planem w jego kierunku.
***
Dziś miał być dywan. Ale nie dotarł (mgła na Okęciu?).

niedziela, 10 lutego 2013

ostatki

Pożegnanie z gondolką, przesiadka się na spacerówkę. Latino w sobotę, laba w niedzielę. I czający się ząb. Oto ostatki.

środa, 6 lutego 2013

potrzeba brykania

Dzień rozpoczęty fiknięciem z łóżka. Młodego rozpiera energia, mnie dopadł zimowy marazm (co, jak sądzę, tłumaczy kto dokonał wspomnianego fiknięcia). Potrzebujemy dywanu do turlania się: moje dziecko i moje wewnętrzne dziecko chcą brykać.

piątek, 1 lutego 2013

szampan i truskawki

1 lutego - imieniny Ignacego. W dodatku piątek - miesiąca siódmego początek.
***
Solenizant niestety musi zadowolić się mlekiem i antybiotykiem o smaku truskawek (zostałam dziś obśliniona na truskawkowo). Całe szczęście choroba mija, nastąpił przypływ energii (choć zastanawiamy się, czy nie ma tu roli wziewnego lekarstwa, które trzy razy dziennie pobiera). Czyli: gramolenie się (on), noszenie (ja), firanek zjadanie, brokułów rozgniatanie. Wzrost zainteresowania własnymi stopami (stóp próbowanie), kablem od laptopa/suszarki/nebulizatora oraz moim nosem (czuję truskawki).

za zdrowie Ignasia :)