niedziela, 30 czerwca 2013

ostatni czerwcowy

Rok temu już nieźle bolało. O tej porze chyba już porzuciłam próbę uspokojenia się przy pomocy Seksu w wielkim mieście (taaak, miałam taki pomysł) i siedziałam pod prysznicem. I myślałam, że damy radę w czerwcu i to ze wskazaniem na cudne czerwcowe popołudnie niż na noc czerwcową.
Do szpitala po raz pierwszy pojechaliśmy o 14 (miało być wcześniej, ale okazało się, że mamy przebite cztery opony w aucie). Lekarka uświadomiła mnie, że to jeszcze potrwa, kazała zjeść coś słodkiego i wybierać: zostaję, czy wracam. W związku z tym wróciliśmy do domu, żeby koło 18 (chyba) znów w taksówkę i do szpitala. Potem wspomnienia są fragmentaryczne, takie story-boardy. Pamiętam, że wszystkim podobała się moja porodowa sukienka. Że było gorąco. Rozmowy z panią Heleną. Jak Franek poszedł po kanapki dla siebie i Dominiki, których nie zdążyli zjeść. Krótki sen po zzo. Zapach lata. Drogę na blok operacyjny.
A potem był lipiec. O lipcu będzie jutro.

niedziela, 23 czerwca 2013

one week to go (tak było)

Noc w namiocie, stado komarów, dwie burze i jeden jamnik. Ignacy dał radę temu zestawowi, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że lepiej od nas.
A poza tym - ta-ram-ta-ram - pierwsze dłuższe stanie o własnych nóżkach zaliczone. Są szanse, że na urodziny będzie debiut pierwszego kroku.
***
Rok temu zaliczałam pierwsze ktg i odliczałam dni. Też było upalnie.

wtorek, 18 czerwca 2013

takie tam

A dziś suszona żurawina została zjedzona w liczbie sztuk 2. Poza tym nocne harce - Fr dogląda projektu w Wiedniu, Młody wędruje po łóżku. Każdemu wg zasług ;)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

operator wózka

Nowy sport: wózkopchanie przełajowe. Przeszkody pokonywane siłą woli manifestującą się w dzikich okrzykach mobilizujących siłę wyższą (wyższą o ok 80-100cm) do usunięcia wrogiej przeszkody lub obrócenia wózka.
Nowy przysmak: truskawki. Rzucone na pożarcie.

piątek, 14 czerwca 2013

am

Półtora miesiąca od powrotu do pracy (na pół gwizdka, ale jednak). Ignacy i jego Babcia zdążyli opracować swoje rytuały - od rozkładu drzemania po długość huśtania. Z rzadka już żegnana jestem marudzeniem, dzisiaj było zdawkowe papa i powrót do słonika, który jeździ, świeci i wydaje słonikowe odgłosy (zabawka znana i lubiana od jakiegoś czasu, obecnie dzierżąca palmę pierwszeństwa; zdetronizowała słonika pluszakowego). Minął również okres niejadkowy: w menu zagościły truskawki (widok rozmazanej na pyszczku truskawki -  przestraszny), jogurt naturalny i suszone ekomorele. W odstawkę poszły kabanosy; fasolka szparagowa natomiast wzbudziła salwy śmiechu (i spojrzenie pt: no chyba nie chcesz żebym TO zjadł?). A za dwa tygodnie będzie grany TORT. Ha!

czwartek, 6 czerwca 2013

wtorek, 4 czerwca 2013

sielsko-anielsko

Pierwszy dzień matki, pierwszy dzień dziecka (chór grecki: jak ten czas leciiiii).
Nowe smaki: pasternak i czekolada gorzka z chili. Truskawki z pewną nieśmiałością.
Nowe sprawności: włączanie odkurzacza.
Ignacy rośnie i (wreszcie!) domaga się wzmożonego karmienia. Bawimy się w daj-dziękuję-proszę, patrzymy na psy (da-da) i huśtamy na każdej napotkanej huśtawce. Sielskość.