środa, 24 lipca 2013

w Londku

Podczas gdy królewski baby boy zmierzał na ten świat wprost w ramiona królewskich rodziców i rozentuzjazmowanego narodu zjednoczonego królestwa, my z naszym baby boyem pomykaliśmy spacerówką po rozgrzanym mieście. W Ignasiu Londyn, ze szczególnym uwzględnieniem Oxford St, wzbudził zapędy imperialistyczne - machał ku niemu łapkami i wykrzykiwał sobie jedynie znane zaklęcia ochoczo podskakując. Atrakcją wyjazdu był T-rex, akurat najbardziej spodobał się ten sztuczny, powarkujący (Ignacy odwarkiwał) i kręcący dziko łbem. Mam  przeczucie, że dinozaury będą miały jeszcze swoje pięć minut. W naszej rodzinie, znaczy się.
Poza tym były grane frytki, wizyta u tajskich bliźniaków & muzeum zabawek (nawigował Fr), raczkowanie po lotniskach, cycossanie na barbakanie, no ogólnie szał.
Dziś padliśmy jak oposy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz