poniedziałek, 5 marca 2012

dzień fikołka vol.2

dzisiaj mamy (kolejny) dzień fikołka; mam wrażenie że dzidziol rozpoczął przygotowania do Euro 2012. nie zdziwi mnie, jeśli pojawi się na mecz otwarcia...
***
właśnie, właśnie: coraz częściej myślę o tym dniu, kiedy będzie trzeba pożegnać przytulną jamkę i przywitać najpiękniejszy ze światów. z punktu widzenia dzidziola nie brzmi to bardzo atrakcyjnie, aczkolwiek z mojego punktu widzenia brzmi to znacznie gorzej. w ramach ostatniej wizyty u gina (dżina?) byłam namawiana na oddanie się w ręce nfz-u i rodzenie w szpitalu, co ma przynieść ukojenie dla nerwów i ratunek na wypadek powikłań. tzw. służba tzw. zdrowia oraz wszystkie szpitale razem wzięte budzą mój duży niepokój (nie, w zasadzie to PANICZNIE SIĘ ICH BOJĘ) i nadal rozważamy (tata dzidziola też, chociaż jego odporność szpitalna jest większa i poparta bogatym - niestety - doświadczeniem) poród domowy. na razie jeszcze odsuwam tę decyzję, choć ta akurat kwestia sama się nie rozwiąże.
a na deser wygrzebany w necie rysunek poglądowy. ktoś to wszystko słabo wymyślił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz