niedziela, 15 stycznia 2012

rzeczy dzieją się

podsumowanie tygodnia: kolejne usg, kilogram więcej, pierwszy ciuszek dla dzidziola.
***
byłam w odwiedzinach u Karoliny (poza byciem mamą - koordynatorki, trenerki, tancerki); wyszłam pełniejsza o babeczkę z owocami oraz następujące przemyślenia:
1. polska tzw. służba zdrowia  sucks: jak cię prosto potną, to krzywo zszyją, więc niezależnie od pozytywnych prognoz, i tak należy przygotować się na najgorsze
2. z dzidziolem jest inaczej, ale idzie wytrzymać (Kalina przez większość mojej wizyty spała, uprzednio najadłszy się; z zabawek najbardziej lubi torbę z IKEI, więc podsumowując: o szczęściu dzidziola decyduje dostęp do mleka mamy i sucha pieluszka, cała reszta to zbędne zawracanie głowy)
3. chociaż twoje imię zastępuje wyraz mama, jesteś nadal sobą i masz energię (skoro przetrwałaś ostateczne starcie z siłami ciemności w białych fartuchach to MUSISZ JĄ MIEĆ) do przypominania o tym światu, choćby świat wierzgał nogami.
***
ale ogólnie jest we mnie niepokój. tymczasem spadł śnieg, więc jak widać świat trzyma się jednak jakichś ustalonych reguł i rzeczy po prostu dzieją się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz