niedziela, 10 czerwca 2012

kwestia tortu

wchodzę do piekarni, a sprzedawczynie (dwie, chórem): witamy panie czy witamy państwa?
***
taaak, pytanie o płeć dzidziola stało się stałym punktem programu każdego dnia; znajomi i nieznajomi odczytują ją z kształtu brzucha (standard) lub piersi (nowinka z Bali), mojego samopoczucia, preferencji kulinarnych (w tejże piekarni: ja <poproszę dwie bułki toskańskie - takie z suszonymi pomidorami i oliwkami> sprzedawczyni: <o,widać, że chłopiec!> ja: <i croissanta z czekoladą> sprzedawczyni: <a to mi pani koncepcję popsuła> ja - wstrząśnięta, niezmieszania: <to dla męża> sprzedawczyni, triumfalnie: <no wiedziałam, że chłopiec!>), koloru ubranek (dziewczynka), zachcianek (u mnie piwo i frytki, piwo i frytki, ... a na deser lody), snów i układu gwiazd... ale nic to! przeczytałam ostatnio na gazecie, że furorę robią przyjęcia z tortem, który informuje przyszłych rodziców, jakiej płci będzie ich dziecko (całość tutaj); lekarz robi usg, zapisuje wynik na karteczce, karteczkę daje się cukiernikowi, który robi tort z różowym wnętrzem na okoliczność dziewczynki lub z niebieskim na okoliczność smurfa... tfu...! chłopca. tort zjedzony, reklamacje nieuwzględniane.
***
na ostatnim planete doc Margaret Atwood mówiła, że wiele z pomysłów w jej książkach to nie wyobraźnia, tylko śledzenie informacji ze świata czterech stron (np. w Roku potopu występują breloczki z żywymi rybkami, co nie jest fikcją literacką tylko pomysłem made in China) i że niestety pomysłowość ludzka nie zna granic. oj, nie zna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz