czwartek, 23 sierpnia 2012

ukołysać terrorystę cz. 2

czyli resztka artykułu singielki nie planującej (haha) dzieci w temacie ich usypiania.
***
Dzieciowe strategie
1.Tuptak nocny
Hasa, bo boi się rozłąki
Tuptak daje ułożyć się do snu... ale za chwilę „tup tup tup”, wraca do pokoju rodziców, gdzie rozpoczyna hasanie. Strategia tuptaka pojawia się zazwyczaj po powrocie rodziców z wyjazdu. Maluch boi się, że po obudzeniu nie zastanie mamusi / tatusia. Hasanie jest dramatyczna próbą powsztrzymania się od zaśnięcia. Najlepszym krokiem jest uświadomienie dziecku jego obaw. Warto tez zapewnić maleństwo, że nie warto się bać. Możesz powiedzieć: „Boisz się, że tatuś pojechał, tak jak przedtem. Tatuś teraz nigdzie nie jedzie, zostanie z tobą”. Buziak. I do łóżeczka. Tup, tup, tup.

2.Dyktator wieczorny
Hasa, bo.. bo tak!
Najtrudniej poradzić sobie z dwuletnim berbeciem, dla którego wieczorne hasanie jest formą wyrażenia swojej woli. Komenda „Marsz do łóżeczka”, czy nawet prośba „ może pójdziemy spać” wywołają efekt odwrotny do zamierzonego. Dwulatek chce „chcieć” lub „niechcieć”, czyli jednym słowem zademonstrować swoja dwulatkową wolę. Pozwól mu więc ją wyrazić, na przykład zadając pytanie „czy weźmiemy do łóżeczka misia czy króliczka?” Taka propozycja wywoła głębokie zamyślenie, co pozwoli ci wykonać manewr zakładania piżamki. Pytanie „chcesz bajeczkę o krasnoludkach czy poczytać ci książeczkę?”, zadane w trakcie pokonywania trudnego dystansu pokój – sypialnia, pozwoli na osiągnięcie takiego stopnia refleksji, że kwestia turlania się po łóżku odejdzie w zapomnienie.

3.Piżamowiec stęskniony
Hasa, bo chce wydłużyć czas spędzony z mamusią
Piżamowiec tęskni za obecnością rodziców, szczególnie tych zabieganych, z którymi widzi się tylko wieczorami. Chciałby więc te wieczory wycisnąć jak cytrynki. Piżamowiec rozpoczyna wieczorna kampanię strategią „picisiku” – czyli na zmianę „chcę pić, chcę siusiu”. To najlepsza metoda na zatrzymanie rodziców przy sobie. Zaraz po tym następuje desant na kolana tatusia lub na rączki mamusi. Maluch nagle staje się nad wyraz rozmowny, opowiada z detalami dzień w przedszkolu, włącznie z jadłospisem i opowieścią o pani przedszkolance. Najlepszym kontratakiem jest stanowczość. „Jeden soczek wystarczy. Teraz małe dziewczynki kładą się do łóżeczka i już z niego nie wychodzą” lub „Opowiesz mi o kotku z przedszkola przy śniadaniu”. Nie rzucaj jednak obietnic na wiatr. Rano naprawdę wsłuchaj się w historię kotka. Pamiętaj, że twój maluch nie chce sfrustrowanej mamusi, która zrezygnowała z pracy na rzecz gotowania obiadków. Chce mamusi, która dotrzymuje umów.

4.Bokasia o zmierzchu
Hasa, bo Kasia też hasa.
Około 3 roku życia dziecko przechodzi „bokasiowanie”, czyli etap naśladowania swoich przedszkolnych przyjaciół. Dodatkowo potrafi już nieźle argumentować. Pewnego wieczoru dowiesz się, że tak naprawdę to jest  wcześnie. Pociecha poinformuje cię także, że „Kasia nie musi chodzić spać o tej porze”. Przygotuj się także na prawdziwy hit, w rodzaju „a Krzyś ZAWSZE wieczorem  tarza się ze swoim tatą po podłodze”.
Sposobem na poradzenie sobie z bokasią jest przebicie oferty rówieśników. Powędrowanie do łóżeczka powinno być nagroda za dzień spędzony na trudach szaleństw podwórkowych. Taka nagrodą może być poczytanie bajek, szczególnie gdy robi to rodzic, który mniej czasu spędza z dzieckiem. Nagrodą jest też możliwość zabrania do łóżeczka oryginalnej zabawki – np. książeczki, albo fascynującego ubijacza do jajek.

Szybka akcja, czyli trzy chwyty dla zmęczonych i zdesperowanych.

Być może w chwili gdy rzucasz okiem na ten artykuł, zegar wskazuje dziesiątą, a twoja pociecha zabiera się właśnie do budowy szałasu z koca. Dobre rady dotyczące ustalenia zasad i rytuałów są w tej chwili, mówiąc oględnie, nieprzydatne.
1.Bądź meganudziarą.  Maluch powinien zobaczyć, że mamusia o dziesiątej wieczorem  jest kompletnie nieinteresująca. Podobnie sprawa ma się z tatusiem, który w wydaniu a la zombie też nie jest atrakcyjnym towarzyszem. Rodzice wieczorem są tak beznadziejni, że lepiej już zasnąć. Z nadzieją na poranne brykanie.
2.Wykorzystaj potencjał szklanki mleka. Po pierwsze, samo wypicie mleka może być rytuałem przed zaśnięciem. Po drugie, mleko to znany od lat środek nasenny (w znanej mi rodzinie, alternatywną opcją jest rumianek). Jest to sposób już niemalże archaiczny, ale zaskakująco efektywny. Być może jego skuteczność wynika z faktu, że aby wypić cokolwiek trzeba zaprzestać biegania dookoła stołu. Chwilowe unieruchomienie malucha otwiera cała gamę możliwości, jak na przykład założenie piżamki.
3.Po prostu...daj mu się wyszaleć. Byle na terytorium łóżeczka. Opcja jest dobra też dla mam większej ilości maluchów. Pozwól na tarzanie się, rzucanie poduszkami. Ważne jest, aby dziecko trafiło do łóżeczka i pozwoliło się tam zostawić. Może wariować, byle na własna rękę. Wbrew pozorom dzieci same potrafią się wyciszyć. Postaraj się również wyciszyć samą siebie...
Wrzucanie przytulanek do łóżka z dzikim okrzykiem Indian może stać się waszym dobranockowym rytuałem. Nigdy nie jest za późno na ustalenie rytmu hasania i zasypiania. Tylko stabilna struktura dnia pozwoli Ci wygrać z małym terrorystą. Musisz tez pamiętać – choć w pierwszej chwili  zabrzmi to  banalnie, że każde dziecko jest inne! Dlatego nie ma sprawdzonych, 100% skutecznych sposobów usypiania. Jeśli twoje dziecko chce zasnąć w pozycji piruetu Willman, pozwól mu na to. Jeśli przed snem ma ochotę oddać serie skoków godnych Małysza – nie ma sprawy. Ważna jest twoja stanowczość w egzekwowaniu wieczornego traktatu pokojowego, konsekwencja… i TO, CO NAJWAŻNIEJSZE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz