sobota, 20 października 2012

nioska

Kupiłam nosidełko. Wszystko to w wyniku dzikich wrzasków, jakie Młody zaczął wydawać z siebie przy próbie zamotania w chuście (chociaż w tej sprawie nie powiedzieliśmy sobie jeszcze ostatniego słowa - w listopadzie idziemy na chustotańczenie). Sytuacja jest poważna - wózek ogranicza (bardzo), ponadto Młody jest już dość ciężkim pulpeciątkiem, które bardzo lubi patrzeć na świat znad maminego/tatowego/babcinego ramienia. I co? Nosidełko zostało przyjęte wielkim rykiem.Cóż - w okresie obecnego skoku rozwojowego (zdarzenia) młode uczą się rozumieć sekwencje zdarzeń; sekwencja na weekend to: maluch w nosidle - szczęśliwa mama.
***
A dzisiaj z okazji naszego wyjścia do kina, Młody zostaje z dziadkiem (moim tatą); zaintrygowana jestem wynikiem tegoż eksperymentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz